wtorek, 7 sierpnia 2012

Krajobraz po burzy

W nocy obudził mnie bardzo silny wiatr, duży deszcz oraz błyskawice, grzmoty i odgłosy trzaskania drzwiami, oknami. Wstałam pozamykać okna, na dworze było mało widać, bo dość, że była ściana deszczu, to w momencie, gdy doszłam do okna zgasło oświetlenie uliczne jednocześnie pojawiły efekty świetlne w postaci olbrzymich iskier  z lin elektrycznych. Mimo tego wszystkiego nawet nie przyszło mi do głowy, że może dość do jakiś zniszczeń i po tym jak się uspokoiło po prostu usnęłam.

Ranek przywitał mnie takim widokiem.


Mąż szybko poszedł zobaczyć, czy mamy dach, bo z balkonu widzieliśmy dom bez połowy dachu, przykryty plandeką. Na szczęście okazało się, że dach jest w porządku.

W trakcie jazdy do pracy okazało nie wszyscy mieli takie szczęście jak my.








Zdjęcia byle jakie, bo robione z samochodu, w trakcie jazdy, do i z pracy, nie oddają ogromu tragedii i zniszczeń. Na odcinku około 2, 3 kilometrów tylko wzdłuż drogi krajowej naliczyłam kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt budynków z uszkodzonymi dachami, w tym jeden wogóle pozbawiony dachu i dwie zawalone stodoły, nie już licząc połamanych, poprzewracanych drzew i słupów energetycznych. Naprawdę wielka tragedia, która dotknęła nie tylko moje miasteczko, ale przede wszystkim okoliczne miejscowości i sąsiednie gminy.

Mam nadzieje, że tej nocy będzie spokój.